sobota, 20 września 2014

ROZDZIAŁ I

   - I dwadzieścia. - powiedział z aprobatą Paul, mój trener-gej. Dzisiaj wycisnął ze mnie siódme poty. Kiedy odwiesił sztangę, podniosłam się z ławki. Dawno się tak nie zmęczyłam.
   - Przeszłaś samą siebie - pochwalił, klepiąc mój bark. Wzdrygnęłam się czując jego dotyk, ale chyba tego nie widział. To dobrze, jeszcze by pomyślał, że brzydzę się homoseksualistów. - Wskakuj pod prysznic. - i już miał odejść w swoją stroną, ale zatrzymał się. - Pewnie się już dzisiaj nie zobaczymy, więc pozdrów Toma. - mrugnął do mnie i opuścił salę. Toma - miał na myśli tatę. To z jego inicjatywy zaczęłam uczęszczać na siłownię. Ruszyłam na korytarz i otworzyłam niebieską szafkę. Wyjęłam z niej torbę treningową i popędziłam do łazienki. W środku, naprzeciwko natrysków odgrodzonych od siebie ściankami z płyt HPL, było zamocowane wielkie lustro o szerokości dobrych 2 metrów, a wysokości od podłogi do sufitu, czyli około 3 metrów. Jakaś kobieta właśnie opuściła pomieszczenie. Zostałam sama. Mogłam spokojnie odetchnąć. Potrzebowałam chwili bez natarczywych spojrzeń i nieobchodzących nikogo plotek wykrzykiwanych tak głośno, by przedrzeć się przez szum wody. Weszłam do jednej z kabin, przekręciłam gałkę i rozebrałam się. Bieliznę zarzuciłam na drzwi żeby się nie zmoczyła. Wsunęłam torbę pod ławeczkę i odkręciłam kurek. W końcu chwila odprężenia po kolejnym ciężkim dniu. Ciepła woda rozluźniła mięśnie. Myśli odleciały na inną planetę. Koił mnie dźwięk odbijających się od posadzki kropel. Zakręciłam wodę i zabrałam się do wycierania skóry, dokładnie i powoli, cały czas się relaksując. Drzwi wejściowe musiały się otworzyć, bo poczułam zimne powietrze. Gęsia skórka trzymała się tak długo, do póki nie założyłam ubrań. Chwila moment... Założyłam wszystko, poza stanikiem. Zniknął. Jęknęłam. Czy dzieciaki z fitnessu w końcu przestaną wycinać żarty? Spojrzałam w dół, żeby upewnić się czy inne rzeczy nie przepadły. Wysokie sznurowane botki - są, czarne rajstopy - są, szara spódniczka i sweter, są. Po spakowaniu przepoconego, sportowego odzienia i butów, wyszłam z kabiny. Spojrzałam w lustro i pożałowałam.
   - O kurwa, przepraszam. - wydukałam do pary, która gździła się pod ścianą. Chyba robi mi się niedobrze. - Chociaż w sumie to nie, nie przepraszam. To jest miejsce publiczne, więc mam takie samo prawo tu być, jak wy. - Nawet nie zwrócili na mnie uwagi. Umięśniony chłopak o ciemnej karnacji cały czas przypierał blondynę do kafelek. Był bez koszulki, na szczęście tyłem do mnie.
   - Boskie plecy. - mruknęłam i wyszłam. Ludzie nie mają wstydu. W którą stronę ten świat zmierza?
   Zbiegając po schodach zakładałam kurtkę i szal. Upewniłam się, czy broń jest w wewnętrznej kieszeni i opuściłam siłownię. Z samochodu przede mną wyszedł Bill, mój ochroniaż. Otworzył mi drzwiczki od strony pasażera. Przywitałam kierowcę, usadowiłam się i odjechaliśmy.
   - Zatrzymajmy się przy Krispy Kreme. - poprosiłam. Wyjrzałam za okno i zaczęłam przyglądać się ludziom. Mogłam to robić swobodnie, dzięki przyciemnionym szybom. Przez oświetlone latarniami ulice Sydney przewijały się młode pary, grupki nastolatków, samotni mężczyźni i kobiety. Nigdy nie widać, który człowiek jest... zły? Bo kto by powiedział, że facet ubrany w garnitur, z aktówką w ręku (prawdopodobnie wracający z pracy), przechodząc obok małolaty wyciągnie jej z tylnej kieszeni telefon? Musisz uważać wszędzie. W szczególności kiedy ludzie w twoim otoczeniu to nienajmilsze charaktery. Auto zatrzymało się i wyszłam na nierówny, betonowy chodnik prowadzący do cukierni. Pchnęłam drzwiczki, weszłam do pomieszczenia o różowych ścianach  i podłodze wyłożonej czarno-białymi płytkami, na wzór szachownicy.
   - To co zawsze. - powiedziałam wpatrując się w rysunki na ścianach.
   - Może uchylisz mi rąbka tajemnicy i powiesz czym jest ''to co zawsze''? - Słysząc ironiczny ton głosu, odwróciłam głowę obdarzając... bruneta? Spojrzeniem. Nowy pracownik, co jest dziwne bo od dziesięciu lat pracowało tu małżeństwo, które nigdy nie narzekało na to miejsce i klientów. Swoją drogą, chłopak byłby całkiem niezły gdyby nie grymas zniecierpliwienia na jego twarzy.
   - Dwanaście cynamonowych. - próbowałam zaimitować to jak modelował swoim głosem gdy się do mnie zwracał. Wywrócił oczami. Co za  t y p!
   Postawił na ladzie kartonowe pudełko z donatami.
   - Dwadzieścia dolarów. - Położyłam przed nim pięćdziesięcio dolarówkę, wzięłam pudełko i wyszłam. Może dzięki napiwkowi następnym razem będzie milszy.
   Ruszyliśmy do domu.
   Wysadzili mnie przed wysoką, żelazną bramą zakończoną ostrymi szpikulcami. Wystukałam kod na klawiaturze wbudowanej w murek, po chwili byłam już po drugiej stronie ogrodzenia. Przywitałam Tonego stojącego przy drzewie obok bramy skinieniem głowy. Kręta ścieżka wyłożona czarnym kamieniem prowadziła do dużego, asymetrycznego budynku. Jego lewa strona była niższa, a prawa wychodziła do przodu, wsparta kolumnami. Dach był mahoniowego koloru, zewnętrzne ściany były zrobione z granatowo-czarnego granitu, a okna to nic innego jak lustra weneckie. Wokół willi krążyli zamaskowani mężczyźni z bronią w rękach, gotowi strzelić w każdej chwili. Zatrzymałam się przed drzwiami.
   - Jennifer Wood. - powiedziałam do małego mikrofoniku umieszczonego obok kamery. Szerokie, dwuskrzydłowe drzwi z mahoniu po kilku sekundach otworzyły się z głośnym szczęknięciem. Weszłam do środka, podając sportową torbę ochroniażowi po mojej prawej stronie. Kartonik z pączkami wręczyłam temu po lewej, łącznie z szalikiem i kurtką, którą opróżniłam z dokumentów i broni. Pistolet wsunęłam w udową kaburę przymocowaną pod spódniczką. Skierowałam się do długiego, szerokiego korytarza. Stukot obcasów o posadzkę roznosił się po całym domu. Podłogę i ściany wykonano z materiału, który możemy zobaczyć na zewnątrz budynku - z granatowo-czarnego granitu. Każde pomieszczenie było tak samo surowe, ponure i ciche. Zapukałam do pierwszych drzwi po lewej.
   - Proszę. - Usłyszałam spokojny, niski głos. Przekręciłam gałkę.
   - Witaj tato. - przywitałam mężczyznę siedzącego za biurkiem.

8 komentarzy:

  1. świetny rozdział <3 kocham to opowiadanie i z niecierpliwością czekam na kolejny ^^ mam nadzieje,że szybko dodasz <3
    @angelsaveall
    (http://www.wattpad.com/story/23569004-i%27m-sorry-i%27m-not-perfect)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak narazie rozdział nic nie zdradza, ale i tak jest super. Świetnie piszesz. Czekam na nn rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, dziewczyno piszesz cudownie ,nie mogę sie doczekać następnych i mam nadzieje ze szybko dodasz ;) K.

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo ciekawy rozdział!:) nic nie zdradził, jeszcze

    OdpowiedzUsuń
  5. Olcia co za świetny rozdział!
    czekam na następny z niecierpliwością :) ♥
    życzę Ci weny xx

    OdpowiedzUsuń
  6. 21 year old Speech Pathologist Garwood Portch, hailing from Revelstoke enjoys watching movies like "Hamlet, Prince of Denmark" and Taekwondo. Took a trip to Gusuku Sites and Related Properties of the Kingdom of Ryukyu and drives a Ferrari 333 SP. post informacyjny

    OdpowiedzUsuń